sobota, 19 października 2013

rozdział 10

Tak bardzo mi się nie chciało ;-; ale wiecie co... ja chyba wiem co mnie tak zniechęciło.. 19.10... wypadek miałam, a akurat tego dnia miał być publikowany rozdział 3... jak wróciłam, to go skrobnęłam jeszcze raz, bo przestał mi się podobać, i przez tę.. dwutygodniową przerwę moja wena fikowa zaczęła szwankować :I ale...mimo że baaardzo, bardzo, bardzo...BARDZO mi się nie chce, to jednak chce skończyć tego fanficka. Jeśli nie umiem skończyć historii pisanej, to co będzie jak będę je rysować... *może nie wiecie, ale gdy tylko dostanę tablet graficzny (pewno pod choinkę) to zaczynam publikowanie web komiksów >_> *  tak więc, zakończenie opowiadanie, będzie równoznaczne z rozpoczęciem nowego rozdziału jeśli chodzi o historie przeze mnie wymyślane,.. kto wie, może stworze jakieś zacne postaci, i z tego ficka zrobię mangę yaoi którą sprzedam za 13zł xD
         Ale koniec gadania o mnie, i moich przyszłych planach, bo może znów mnie coś potrąci, albo postanowię robić i to, i to.. cóż , dowiemy się kiedy indziej, teraz zapraszam na wyczekiwany od kwietnia rozdział 10 B|


Itachi bacznie obserwował ruchy swojego młodszego braciszka. Poruszał on ręką w zawrotnym tępię. Uchiha nie zdawał sobie sprawy z tego, że za pomocą paru kresek można zrobić coś takiego!
- Koniec. - mruknął Sasuke, ukazując bratu, szybki szkic jednego z jego przyjaciół.
- Woo! Ten mangowy Deidara jest zajebisty! - pochwalił szkic.
- Bo mój. - odpowiedział Sasuke, wyraźnie zadowolony - I tylko po to tu przyszedłeś?
Itachi oderwał oczy od kartki:
- Niezupełnie...
- W takim razie? - ponaglił go brat.
Brunet spoważniał. Wyprostował się na krześle, i z posmutniałą miną spojrzał na ''kochanego braciszka''.
- Naruto wczoraj do nas przyszedł, pytał się o ciebie.
- I co odpowiedziałeś?
- Że wszystko w porządku, i że pojutrze będziesz w domu... Ale on nadal myśli, że to jego wina. - dokończył, spuszczając głowę.
Ja pierdole przeklął brunet w myślach:
- Miałeś mu powiedzieć, że to Suigetsu pchnął mnie na ulicę. - warknął Sasuke.
- Mówiłem! - zaoponował Itachi - Ale on twierdzi, że to przez to, że jest niedoświadczonym kierowcą.
- Pff.. - Sasuke odwrócił głowę w stronę okna. Uparty jak zwykle.
- Nic na to nie poradzisz, bracie. - odpowiedział Itachi, jak by czytał bratu w myślach - Cóż, ja już zmykam, do jutra! - pożegnał się wstając
- Narazie. - odpowiedział Sasuke, padając na poduszkę.
Temu chłopakowi nie da się nic przetłumaczyć  stwierdził. Nie chciał, żeby Naruto stale obwiniał się za ten wypadek. Nie było żadnych poważnych ran. No, lekki wstrząs mózgu, ale nic poza tym! Trzymanie go w szpitalu było tylko formalnością. Gdyby nie ten wkurzający lekarz, który trzymał go tu ''na wszelki wypadek'' siedział by teraz w domu, popijając herbatę przed telewizorem, jak to miał w zwyczaju o tej godzinie.
-Co się stało, to się nie odstanie - mruknął do siebie, przewracając się na lewy bok.
Spojrzał na niebo. Słońce, wyglądało jak by ktoś postawił kropkę, na błękitnej kartce... Błękit...
- Dlaczego akurat w nim musiałem się zakochać? -zganił się.
Uchiha od zawsze wiedział, że był gejem. Nigdy nie zwracał uwagi na żadną dziewczynę, czy też nie myślał o małżeństwie, i dzieciach. Ba! Nawet piersiami nie był zainteresowany! Jednak... Bycie homo nie było zbyt proste. Może lepiej by było znaleźć byle jaką laskę, ożenić się z nią, i udawać wspaniałe małżeństwo? Ale czy to by go zadowalało?

***

Chłopak jak zwykle skrobał coś w swoim brudnopisie. Skrobał, bo rysowaniem by tego nie nazwał. Nic mu się nie chciało. Nie miał co ze sobą zrobić, a do szkoły nie mógł pójść. Wena najwyraźniej też postanowiła go opuścić, i tak oto, Uchiha Sasuke, po długim szkicowaniu tak zwanego ''gówna'', skończył z głową na blacie. ''Boże, jeszcze on przyjdzie'' jęknął w myślach, raz po raz uderzając czołem w biórko.
- Czemu.. czemu ...czemu? - powtarzał w kółko.
Nie to, żeby odwiedziny były jakąś ogromną torturą. No.. tak trochę. Bał się, że jeśli się zbliży do chłopaka, to jego uczucia zaczną w końcu przeszkadzać, a ktoś ( tym ktosiem był oczywiście Itachi) się wygada, i z przyjaźni nici. Koniec, kropka.
Dlatego postanowił udawać obojętnego.
- Jeść mi się chce...- mruknął pod nosem, odsuwając się od biurka. Powolnym, wręcz ślimaczym tempem dostał się na schody, a następnie do kuchni.
- Smacznego. - mruknął do brata, który wcinał właśnie kanapki z białym serem.
- Denkłuje - odpowiedział Itachi, z pełnymi ustami.
Unikając zbędnych rozmów młodszy Uchiha wyjął z lodówki dżem, którym posmarował kromkę chleba. Następnie zagotował trochę mleka, wlał do swojego kubka, i wsypał trzy łyżki kakao. Oj tak, może nikt się po nim tego nie spodziewał, ale kakao to Sasuke mógł by pić bez przerwy.
- Nie zachlap kanapy.- krzyknął do niego Itachi, gdy wychodził do salonu.

* * *

- Sasuke, wychodzę! - zawołał Itachi do brata, biorąc do ręki swój portfel.
- On nie przyjdzie, prawda? - mruknął z kanapy Sasuke.
Nie to, żeby przeszkadzały mu odwiedziny przyjaciela, ale czuł się przy nim nieswojo. Nie dość że kochał go od dziecka, to od chwili jego wypadku,Naruto przychodził do ich domu dzień w dzień. Czasami miał ochotę modlić się, byle by ten ''tydzień powypadkowego-nic-nierobienia'' minął jak najszybciej.
Z podwórka było słychać warkot odjeżdżającego samochodu. Uchiha wygodniej rozłożył się na sofie. Ścisnął w dłoniach kubek gorącej czekolady, i próbował skupić się na oglądaniu telewizji

Nie minęło więcej, niż piętnaście minut, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Otwarte!- wrzasnął nieco niezadowolony, gdyż wiedział, kto za chwile wyskoczy zza drzwi.
- Jak się dzisiaj czujemy! - zawołał radośnie Naruto, rzucając swój plecak obok kanapy.
- Dobrze. - bąknął Sasuke upijając łyk gorącego napoju.
Blondyn (jak to zwykle miał w zwyczaju) mruknął coś niezadowolony, a następnie usiadł obok przyjaciela.
- Ruszasz ty się w ogóle z tej kanapy? Doktor nie kazał ci wychodzić trzy razy dziennie na spacer? Jadłeś już obiad? Nie zaklinowałeś się pomiędzy poduchami? Nie... - Uzumaki nawijał jak nakręcony, przyprawiając Sasuke o zawroty głowy. Ten jednak wolał po prostu dać blondynowi się ''wyczerpać''
-Skończyłeś? - zapytał, gdy fala pytań przestała wypływać z ust przyjaciela siedzącego obok.
- Jeszcze jedno... - powiedział po chwili Naruto - idziemy się przejść? - dokończył z radością wymalowaną na twarzy.
Uchiha popatrzył na niego z nieokreśloną miną, spoglądając przelotnie na zegarek.
16:43 -odczytał, po czym westchnął. Skoro Naruto i tak czy siak będzie tu siedział do osiemnastej, to co mu szkodzi? Chyba lepiej raz na jakiś czas wyjść z domu, niż gnić w nim 24 godziny na dobę.
Sasuke leniwie podniósł się z kanapy, na co Uzumaki zareagował wielkim uśmiechem. Razem z brunetem założyli buty, i wyszli przed dom. Uchiha najwyraźniej nie przejmował się faktem, że ma na sobie wyciągnięte dresy, i zwykły, granatowy t-shirt.
- Prowadź. - mruknął Sasuke, gdy oboje znaleźli się na zewnątrz.
- Może najpierw zamknął byś drzwi? - przypomniał Naruto.
Brunet spojrzał  na drzwi. ''Faktycznie'' powiedział w myślach. Już miał wracać się do domu, gdy czyjaś dłoń przesłoniła mu twarz.
- Dzięki- powiedział biorąc kluczyki od blondyna. Przekręcił zamek, i razem z Naruto udali si na spacer, do jednej z najmniej zatłoczonych części miasta.

Po piętnastu minutach znaleźli się w parku (tym, w którym parę tygodni temu Uzumaki grał w podchody). Mimo przyjemnej atmosfery panującej w tym miejscu, rzadko kiedy ktoś tędy spacerował. Większość ludzi po prostu wolała wyjść na miasto, lub siedziała w barach z przyjaciółmi.
- Ładnie tu, co nie? Za każdym razem jak tu przychodzę nie mogę się nacieszyć tymi ładnymi widokami! O patrz! Jak byśmy poszli tamtędy to zobaczył byś, gdzie razem z Kibą wywaliliśmy się w błoto! - Naruto jak to zwykle bywało,  gdy był z Uchihą, próbował jak mógł, żeby zacząć jakąś rozmowę. I niestety, jak zwykle nie było odzewu od strony bruneta, który mimo tego, że lubił obecność blondyna, w tym momencie miał ochotę wcisnąć mu pięść w gardło.
- Saaasukeeeee...- Uzumaki znowu zaczął jęczeć - Czeeeemuu się nie odzyyywaaasz?
Brunet odwrócił się od niego. To co zobaczył wyglądało dość.. dziwnie? zabawnie?
Naruto rozmasowywał sobie szczękę. Najwyraźniej z ''przegadania'' zaczęła mu nieźle dawać w kość.
- Booo taaaaak - Sasuke spapugował sposób w jaki blondyn powiedział ostatnie zdanie,
- No ale Sasuke... - zaczął Uzumaki - Za każdym razem, gdy chce z tobą rozmawiać, kończy się na tym, że ja paplam, i paplam, i paplam, i paplam, a ty NIC!  - powiedział splatając ręcę na wysokości klatki  piersiowej - Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać?
Uchiha nie odpowiedział. Bo w końcu co miał by mu powiedzieć? '' Przepraszam, ale boję się że jak się na ciebie otworzę, to zostanę zraniony''? Albo ''Nie chce z tobą rozmawiać, bo to pogłębi moje uczucia''? Ewentualnie ''stwierdziłem że jak nie będę zwracał na ciebie uwagi, to się odkocham?'' NIE. Żadnaz tych opcji nie wchodziła w grę.
- Chciałem sprawdzić, czy można umrzeć z przegadania. - skłamał, choć wiedział, że Naruto tego nie kupi.
- Nie, to nie! - naburmuszył się Uzumaki wznawiając marsz. Tym razem jednak, nawet nie pisnął słówka.
Uchiha westchnął. Z radości?
- Niee.. - mruknął do siebie pod nosem.
Westchnął, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest głupi.
- Naruto, czekaj! - zawołał, próbując dorównać kroku Uzumakiemu - To nie tak że się nie lubię czy coś!
- Więc jak?! - wrzasnął Uzumaki odwracając się przodem do rozmówcy.
Brunet natychmiastowo się zatrzymał, żeby uniknąć zderzenia z kumplem.
- Bo ja... - zaczął, jednak zabrakło mu języka  w gardle.
- Słucham? - ojć! Naruto wyglądał na trochę poddenerwowanego.
Uchiha zacisnął dłonie w pięści. Cholera!
- To..to nie jest coś, o czym normalny człowiek rozmawia otwarcie. - odpowiedział z opuszczoną głową - Zresztą, to już nieważne. - zakończył, odwracając się na pięcie.
Sasuke przez chwilę wpatrywał się w oddalające się plecy swojego dawnego przyjaciela. Nie minęły trzy minuty, gdy całkowicie zniknął mu z oczu. Świetnie! ''pogratulował'' sobie, uderzając głową w jedno z najbliższych drzew.
- Jestem beznadziejny...

Chłopak jak najszybciej chciał już wrócić do domu. Co on sobie myślał?! On NIGDY nie może się o tym dowiedzieć! Gdyby się dowiedział...Nie! Nie ma mowy. Ma zostać tak jak jest. Nikt (oprócz jego denerwującego brata) nic nie wie, i wszyscy są szczęśliwi.
''Szczęśliwi? Na pewno?'' zapytał głos w jego głowie.
Uchiha wstrzymał marsz. Czy faktycznie było tak jak sobie myślał?
- Żebym ja się posuwał do pomocy od niego. - warknął wyjmując z kieszeni telefon, szukając numeru do ''wielkiego brata'', Wystukał wiadomość, a następnie wznowił marsz powrotny do domu.


*** (TAK, WIEM, TO JEST GŁUPIE, I W OGÓLE RZYGAĆ SIĘ CHCE, ALE ZAPRASZAM NA WIĘCEJ)***

''Itachi, nie wierzę że to robię, ale PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU potrzebuje rady, o której będziesz w domu?'' odczytał z wyświetlacza brunet, po czym schował telefon do kieszeni.
- Słyszałeś Deidara, słyszałeś?! Sasuke prosi mnie o pomoc! - krzyczał z zachwytu..
- Jak miałem usłyszeć, skoro nie czytałeś na głos? - zauważył blondyn - Zresztą, uważaj, bo wypadek spowodujesz. Nie powinno sie korzystac z telefonu, prowadząc samochod.
- Masz rację, więc ty odpisz. - poprosił, podając przyjacielowi telefon - ''Będę po 18''. - podyktował
- Już. - blondyn wysłał sms'a, po czym oddał telefon przyjacielowi.
- Dzięki. To gdzie teraz?
- Na następnym skrzyżowaniu w prawo. - pokierował.





Taaa.. miało być takie długie, a tu KUPA. Ale nic na to nie poradzę. mam tylko nadzieje, że jeszcze coś z siebie wykrzesam na .. na jakieś dłuższe rozdziały :I ~Nagato


środa, 21 sierpnia 2013

po tylu miesiącach...

Oj... zanim będziecie chcieli mnie zabić przeczytajcie przeprosiny! ;-; No więc, zacznę od tego: Straaaasznie długo nie dodawałam dziesiątego rozdziału tajemnic. Wena mnie opuściła (I GŁUPIA NIE WRACAŁA DO SIERPNIA). Potem tak jakoś motywacji nie było... Nawet chciałam porzucić bloga, bo stwierdziłam, że pisanie nie jest dla mnie (a to dlatego, że lepiej sprawdzam się w rysowaniu ._.), ale.. doszły dwie osóbki, które domagały się więcej.. no i ktoś o ''tajemnice'' pytał na asku.. więc stwierdziłam, iż za te.. dobra, boję się liczyć ile nic nie dodawałam... po prostu dodam wam baaardzo dłuuugi rozdział :3 jednak musicie pamiętać, że od .. (to były cztery miesiące?) dawna nic nie pisałam, więc to co wyrobiłam do 9-tego rozdziału mogło pójść i nie wróci QnQ no i, żeby osłodzić brak jakiegokolwiek odzewu, wstawiam wam małe...coś...  z GRATSU. Tak, wiem... to je FAIRY TAIL, TAM NIE MA MIEJSCA NA YAOI ;-;

Piątek wieczór. Dziś, zresztą dzień jak co dzień para kochanków wszczęła wieczorną kłótnie...
- Ogrzewanie. - zaczął pewien różowo-włosy.
- Klimatyzacja. - zażądał jego czarnowłosy partner.
Obaj podeszli do siebie na odległość paru centymetrów, i patrząc w swoje oczy zaczęli spór o....
- Ogrzewanie.
- Klimatyzacja!
- Ogrzewanie!
- Klimatyzacja!
- Ogrzewanie, głupia LODÓWKO!
- Klimatyzacja, ZAPAŁKO!
- Ogrzewanie!
- Klimatyzacja!
-Seks na zgodę?
- Ale z klimatyzacją...
- PIERDOL SIĘ!

KONIEC ._________________.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 9


Na początek powiem, że rozdział był by dłuższy, ale wycięłam jedną scenę, której nie umiałam napisać -_- ale, chyba nie jest tak źle, bo wszystko powinno być zrozumiałe. Co by tu jeszcze... A! Muszę wam podziękować za komentarze, bo gdyby nie one.. oj, krucho by było z tym rozdziałem ;-; a tak to mam już plany na 3 następne x3 *szykujcie się na kupe Itachi'ego*
A no właśnie! Bym zapomniała, że uaktualniłam informacje w zakładce ''Nagato'', więc możecie znaleźć tam mojego facebooka, i tam dowiadywać się na bieżąco o tym, jak idzie praca nad kolejnymi częściami : D i to by było na tyle.... albo i nie. Muszę ponarzekać na czcionkę ;-; nienawidzę Romana >.< jak już wejdę na komputer, to to naprawię ;-;  ~Nagato


          Siedzieli w białym korytarzu, czekając na powrót pielęgniarki. Co jakiś czas dochodziły ich szmery z gabinetu, w którym przebywała, jednak nic nie wskazywało na to, żeby prędko do nich wróciła. Prawdopodobnie, nadal przykłada lód, do obitego nosa. Cóż, nic dziwnego, że to tak długo trwa. Uderzył w tą kierownicę dość mocno. Przynajmniej następnym razem będzie pamiętał o zapinaniu pasów...

Brunet westchnął ciężko. Nadal miał zawroty głowy, jednak nie miał zamiaru nikogo o tym powiadamiać. Co jak co, ale nie miał zamiaru zostać w tym - jego zdaniem - pieprzonym szpitalu dłużej niż potrzeba. Nienawidził takich miejsc od zawsze, i gdyby nie to, że czekał na tego debila, sam wrócił by do domu.
- Nic mu się nie stało, ma tylko torchę obity nos. - usłyszał obok głos pielęgniarki.
- Czyli nie jest złamany? - chciał się upewnić mężczyzna.
- Nie. Przyłożyliśmy mu lód, do jutra opuchlizna powinna zejś. - wyjaśniła kobieta.
Sasuke odetchnął z ulgą. Może i został przez niego potrącony, ale to nie było nic więcej jak swykłe stuknięcie. Przynajmniej on tak uważał. Gdyby nie Minato, wrócił by do domu, tak jak Suigetsu, zamiast kręcić się po jakiś szpitalach!
- A tobie nic nie jest? - kobieta, która przed chwilą rozmawiała z Minato podeszła do Uchihy.
- Nic. - bąknął niechętnie.
- Na pewno? - blondynka spytała surowym tonem.
- Nie, nic mi nie jest. - zapewnił, jednak było to kłamstwem.
Kobieta westchnęła. Ton chłopaka wskazywał na to, że miał już dość siedzenia na korytarzu. Obróciła się na pięcie, i ponownie udała się do gabinetu, w którym czekał na nią pacjent.
Minato, który był już najwyraźniej zmęczony chodzeniem w te i we w tę,  usiadł na krześle obok bruneta. Prawdę mówiąc, on również nie miał ochoty tu siedzieć. Tyle, że on, i ten siwowłosy chłopak podejrzewali, że Naruto ma złamany nos, więc trzeba było jechać do szpitala, i to sprawdzić. Do tego Sasuke uderzył głową w asfalt, więc wolał z nim jechać, i zrobić tomografię głowy.
- Na pewno nic ci się nie stało? - zapytał. Co prawda kazał jechać mu z nimi do szpitala, jednak brunet nie miał zamiaru zgodzić się na żadne badania. Do tego cały czas trzymał się tego, że nic mu się nie stało.
- Nic. - powtórzył odpowiedź Sasuke.
Siedzieli w ciszy przez jakiś czas. Dopiero po dziesięciu minutach, pielęgniarka wyszła z gabinetu wraz z blondynem.
Sasuke spojrzał na niego, i pierwszym co zauważył był jego czerwony, lekko opuchnięty nos. Może gdyby nie ta lekka opuchlizna, nie wyglądał by tak źle? pomyślał, po czym spuścił głowę. Ból, mimo, że co jakiś czas ustawał, lubił powracać ze zdwojoną siłą. Więc dlaczego nie chciał nikomu o tym powiedzieć?
- Przepraszam. - usłyszał głos obok siebie.
Spojrzał kątem oka na Naruto, który stanął właśnie po jego lewej stronie.
- To nie twoja wina. - powiedział, podnosząc się z krzesła.
- Przecież to ja cię potrąciłem. - przypomniał blondyn, rozpoczynając marsz w stronę wyjścia.
- Może, ale gdyby nie Suigetsu nie wleciał bym ci pod samochód. - sprostował Uchiha.
Naruto nie miał zamiaru się sprzeczać, jednak nie ukrywał sam przed sobą, że miał coś na sumieniu. Owszem, gdyby nie ten siwowłosy koleś, pewnie nic by się nie stało, ale z drugiej strony ''wina zawsze leży no obu stronach''. Przynajmniej tego nauczył go chrzestny. Prawda była taka, że gdyby zwolnił, albo dał poprowadzić ojcowi, mogli by uniknąć zderzenia...
- Patrz jak chodzisz. - starszy blondyn chwycił syna za ramię. Najprawdopodobniej gdyby nie on, chłopak uderzył by twarzą w szybę.
- Em, dzięki. - podziękował, i otworzył drzwi.
Wszyscy troje wyszli ze szpitala, a następnie skierowali się na parking, gdzie Minato zostawił samochód. W krótkim czasie minęli puste miejsca parkingowe, i odnaleźli srebrną Toyotę Corolla. Blondyn wyjął z kieszeni kluczyki, i otworzył mini samochód.
-  O cholera! - krzyknął, gdy zobaczył siedzenie pasażera.
- Coś się stało? - zdziwił się Naruto. Uchylił drzwi  pasażera, a jego oczom ukazały się resztki rozlanego ramen - Umm... - jęknął, zdając sobie sprawę z tego, kto będzie musiał to sprzątać.
Sasuke uniósł brwi. Jaki ramen? przeszło mu przez myśl, jednak nie miał zamiaru się tym przejmować. Otworzył tylne drzwi, i usiadł za siedzeniem kierowcy. Nie ukrywał tego, że miał już dość tego całego cyrku...
- Nie ważne. - usłyszał głos Minato - Wsiadaj do samochodu. - rozkazał on synowi, i sam wsiadł do auta.
Naruto zgodnie z tym co nakazał ojciec wsiadł do samochodu. Zapiął pas, i dopiero po tym Minato postanowił uruchomić silnik. Gdyby jakimś dziwnym trafem znów uderzył się w twarz, mógł by naprawdę złamać sobie nos.
Upewniając się, że Uzumaki i Uchiha pozapinali pasy, przekręcił kluczyk w stacyjce, i wyjechał z parkingu na autostradę.

***
Sasuke złapał się za głowę. Nie dość, że tej nocy spał niewiele więcej, niż dwie godziny, to ból wywołany wcześniejszym upadkiem zaczął się nasilać.  Spowodowane to było najprawdopodobniej tym, że chwilę wcześniej Minato wjechał w trzy dziury...
- Nic ci nie jest? - usłyszał pytanie blondyna.
- Nie, nic. - skłamał.
- Napewno? Złapałeś się za głowę. - zauważył Uzumaki.
- Nic mi nie jest. - oznajmił stanowczym tonem brunet.
Odwrócił się tyłem od Naruto, i podparł głowę łokciem. Wpatrywał się w przelatujące przed jego oczami obrazy, próbując nie myśleć o chłopaku, który siedział parę centymetrów od niego. Dopóki się nie odzywał, prawię w ogóle nie zwracał na niego uwagi. I to nie było wszystko! W końcu minęło to uczucie, które nachodziło go w chwilach, gdy chłopak był blisko niego. Dzięki temu mógł oderwać się od uczuć. Zapomnieć o swoim małym świecie...

Naruto kątem oka zerknął na bruneta. O ile się nie mylił, chłopak drzemał. Ucieszyło go to, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że  jest zmęczony tym wszystkim. Może było to dość dawno, ale jako dzieciak, Sasuke nienawidził lekarzy, szpitali, czy też pielęgniarek. Jak widać, przez te kilkanaście lat nic się nie zmieniło. Uśmiechnął się, widząc jak głowa bruneta, opada bezwładnie na szybę. Przynajmniej teraz mógł chwilę odpocząć. Jednak ta chwila nie była  tak długa, jaką mógł on sobie wymarzyć. Zaledwie po trzydziestu minutach udało im się dojechać pod dom Sasuke.

        Naruto odpiął pas, i przysunął się do bruneta.
- Jesteśmy na miejscu. - szepnął, szturchając go lekko w ramię.
Sasuke mruknął coś niezadowolony z pobudki. Uchylił powieki, i kątem oka dostrzegł twarz chłopaka.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
-  Jesteśmy pod twoim domem. - wyjaśnił Uzumaki, uśmiechając się do niego.
Sasuke przytaknął. Odsunął się od szyby, a następnie odpiął pas, żeby móc wyjść z samochodu. Krzyknął do Minato krótkie dziękuję, i powoli doczołgał się do upragnionego domu.
Naruto przyglądał się, jak postać chłopaka znika za drzwiami wejściowymi. Wciąż miał wrażenie, że coś się stanie...
- Zapnij się, jak tym razem w coś uderzysz, możesz naprawdę złamać sobie nos. - odezwał się Minato, włączając silnik.
I tym razem blondyn się posłuchał. Posłusznie usiadł na poprzednim miejscu, i zapiął pasy. Po chwili dotarli na swoją ulicę. Zaraz po tym starszy blondyn zaparkował się przed domem. Obaj z Naruto wysiedli z auta, i wolnym krokiem skierowali się w stronę drzwi. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, jak może powitać ich Kushina. A mianowicie, opcje były dwie: albo ich zbeszta, albo zbeszta tak, że przez najbliższe trzy miesiące nie wsiądą do samochodu.
Minato wziął głęboki oddech, i chwycił za klamkę.
- Matko, tak się martwiłam! - kobieta rzuciła się na nich w drzwiach - Nic wam się nie stało? - zapytała drżącym głosem.
Oboje spojrzeli po sobie zdziwieni.
- N- nie nic. Naruto miał tylko trochę obity nos. - powiedział Minato, odkładając kluczyki na szafce.
- Musiało cię boleć, prawda? - rudowłosa podeszła do syna - Nie martw się, mamusia jest z tobą. - powiedziała przytulając go do siebie.
Naruto nieco zaskoczony, również objął swoją matkę. Nie miał pojęcia co się jej stało, ale zachowywała się tak, jakby potrącił go tir, na głowę spadł automat, a na koniec wypadł by z drugiego piętra. A fakt faktem, kiedyś spadł z drugiego piętra...
- Nic mi nie jest, naprawdę. - mruknął, głaszcząc ją po plecach - A teraz puść, nie mogę oddychać. - stęknął.
Kobieta - mimo, że nie chciała - wypóściła go z uścisku.
- Może jesteście głodni? - zapytała jakby znikąd.
- Nie jestem głodny. - odezwał się Minato, chowając buty - Ale dziękuję za troskę. - podziękował, całując małżonkę z czoło.
Kushina uśmiechnęła się pod nosem. Stanęła na palcach, i cmoknęła partnera w usta.
Naruto przyglądał się tej scenie z uśmiechem. Rodzice prawie w ogóle nie mieli dla siebie czasu, więc takie urocze sceny nie zdarzały się zbyt często...
- No, koniec tego dobrego! - odezwała się Kushina - Ty jutro idziesz do szkoły, a my do pracy! - zawołała wychodząc z przed pokoju - Myć się, i do łóżka! - próbowała powiedzieć stanowczym tonem.
Minato popatrzył na nią z uśmiechem na twarzy. Wyraz twarzy kobiety wyglądał tak, jak by za chwilę miała ''walnąć klocka''.
- Idę, idę. - powiedział Naruto z podniesionymi rękoma.
- Tylko sobie ze mnie nie kpij. - warknęła rudowłosa, jednak po tym na jej buzi znowu pojawił się uśmiech - No ruchy! - krzyknęła, klepiąc syna w tyłek, gdy ten wchodził na schody.
- Ała! - Naruto złapał się za pośladki.
Jego matka może była drobna, ale siłą dorównywała jemu samemu.
Widząc jej ''zabójcze'' spojrzenie, szybko się odwrócił, i w trymigach pognał do pokoju. Zrzucił z siebie ubranie, i tak jak poprzednie, rzucił je na krzesło. Podszedł do szafy, i wyjął z niej czyste bokserki, po czym poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic.
Po pięciu minutach wyszedł z niej w samym ręczniku, i nie kłopocząc się z zakładaniem bokserek, zszedł do kuchni.
- Ja tylko po jabłko! - krzyknął w stronę matki, która nie trawiła latania półnago po domu.
Wziął owoc z koszyka, który stał niedaleko lodówki. Z jabłkiem w zębach, i trzymając się za ręcznik wrócił do łazienki. Zabrał z niej bokserki, po czym wrócił do swojego pokoju . Zasłonił żaluzje, i w końcu wypóścił jedyne okrycie. Ręcznik na ziemie, więc w końcu postanowił założyć coś na tyłek. W bokserkach na dupie podszedł do biurka, i zaczął pakować potrzebne podręczniki i zeszyty.
Gdy skończył podszedł do łóżka, i założył na siebie spodnie od piżamy - które jak zwykle - leżały pod nieposłaną kołdrą. Przed pójściem spać przeciągnął się jeszcze parę razy, i uprzątnął ubrania, które walały się na krześle. Wziął go ręki jeansy wiszące na oparciu, i po złożeniu schował do szafy. To samo zrobił z trzema koszulkami, czarnym dresem, oraz...
- Bluza Sasuke. - powiedział na głos biorąc owe ubranie do ręki.
Stał teraz przed szafą, i nie miał pojęcia co z nią zrobić. W końcu Uchiha powiedział, że i tak w niej nie chodzi...
Nieważne pomyślał, i zamknął szafę. Rzucił bluzę na łóżko, i usiadł obok niej.
Spuścił głowę, i tępo wpatrywał się w ziemię. Wyrzuty sumienia, które tak bardzo próbował tłumić wróciły. Miał ochotę wyjść z domu, i wykrzyczeć wszystkie uczucia, jakie się w nim kłębiły. Bezsilność, oraz gniew, wywołane potrąceniem swojego przyjaciela...
- Heh. - mruknął pod nosem.
Tak właściwie, to nie był pewny czy mógł go tak nazwać. To, że w dzieciństwie znali się na wylot, nie oznaczało, że nadal tak jest. Każdy z nich szedł przez życie inną ścieżką. Nie widzieli się tyle lat, ani nie rozmawiali, więc czy nadal mogą nazywać się przyjaciółmi?
- Pierdole to.. - powiedział sam do siebie.
Przetarł ręką łzy, i wstał na równe nogi. Zgasił światło, po czym znowu wrócił do łóżka. Zakrył się po uszy kołdrą, i zamknął oczy.
Nie myśl już tyle! rozkazał sobie, jednak to nie podziałało. Dopiero po godzinie bezsilności udało mu się zasnąć...

***

Obudził go budzik, który zadzwonił dokładnie o siódmej rano. Chłopak niechętnie podniósł się, żeby go wyłączyć, po czym znowu padł twarzą na poduszkę. Miał wrażenie, jakby ktoś wyssał z niego całą energię. Wiedział jedno: nie podobało mu się to uczucie.
Prędko podniósł się z łóżka, i wyszedł do łazienki. Stanął przed umywalką, i zarz po tym przemył sobie twarz zimna wodą.
- Tak lepiej. - stwierdził, i spojrzał w lustro.
Woda ściekała po jego twarzy, i skapywała na umywalkę, jednak nie na to zwracał uwagę. Bardziej obchodził go jego nos. Zbliżył się więc odrobinę do lustra, i spojrzał na niego. Na szczęście nie był już czerwony, ani spuchnięty, więc nie było potrzeby ''pożyczania'' kosmetyków mamy.
Z uczuciem niewielkiej ulgi wytarł twarz, i wrócił do swojego pokoju.
Tam zrzucił z siebie spodnie, i podszedł do szafy. Wyjął z niej mundurek, i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Zarzucił na siebie koszulę i spodnie, a z marynarką i plecakiem pod ręką zszedł na parter. To, a raczej chłopak którego zobaczył w kuchni nieco go zaskoczył.
- O, w końcu jesteś! - zawołał szatyn, zeskakując z krzesła.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - spytał blondyn, odkładając rzeczy na blat.
- Wstałem wcześniej, i postanowiłem, że wpadne. - powiedział, podchodząc do chłopaka - A ty widać dopiero wstałeś. - zauważył, birąc w ręce niezawiązany krawat Uzumakiego.
- Kiba, ja umiem się ubrać. - powiedział, przyglądając się jago poczynaniom.
Inuzuka jednak nie zwrócił na niego uwagi. Zawiązał krawat blondyna, i dopiero po poprawieniu kołnierza, zdecydował się mu odpuścić.
- Gdzie jest mama? - zapytał Naruto, siadając przy stole.
- Śpi. Powiedziałem, że mogę sam na ciebie zaczekać. - odpowiedział Kiba, siadając naprzeciwko blondyna - Ej, jak to jest, że ten stół jest taki mały, a zmieściliście się tu razem z całą rodziną Uchiha? - zapytał, gdy blondyn sparował chleb masłem.
Naruto spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Skąd to pytanie? - zdziwił się, wsadzając kanapkę do ust.
- Tak sobie. - wyznał szatyn - Miałem się o to spytać w sobotę, ale wyleciało mi z głowy.
Uzumaki przełknął kęs, który miał w ustach:
- Jest rozkładany.- rzekł którko, i wrócił do jedzenia.
Kiba przytaknął - chyba - zadowolony z odpowiedzi. Jednak po chwili znudziło mu się bezczynne siedzenie, więc zaczął chodzić w kółko po kuchni.
W tym czasie Naruto zjadł śniadanie, i zostawiając Inuzukę w pomieszczeniu, udał się do łazienki. W dwie minuty umył zęby, i wrócił na dół, gdzie czekał na niego przyjaciel.
- Trzymaj! - zawołał szatyn, rzucając w jego stronę plecak, i marynarkę.
- Dzięki. - krzyknął Naruto, łapiąc swoje rzeczy.
         W krótkim czasie dotarli na główną ulicę, i zaczęli marsz do szkoły. Oczywiście nie obyło się bez lekkich przepychanek, napadów śmiechów, oraz narzekań Kiby pod tytułem ''czemu ta szkoła jest tak daleko''.
         Po dwudziestu minutach obydwoje weszli do budynku, zmienili obuwie, i migiem udali się do sali. Paroma susami  pokonali korytarz, i stanęli przed salą 1-7.
- Witam was panie! - krzyknął teatralnym głosem Inuzuka.
Razem z Naruto usiedli w dwóch ostatnich ławkach, i rozpoczęli bardzo interesującą grę w kółko i krzyżyk.
Naruto czuł się jakoś nieswojo. Dwa rzędy przed nimi siedział chłopak, który został przez niego wczoraj potrącony. Miał wrażenie, że coś jest nie tak. I tym razem nie chodziło o to, że czuje się nieswojo, w jego towarzystwie. On po prostu nadal dusił w sobie poczucie winy. Nadal nie wybaczył sobie tego, że przez niego Sasuke mógł wylądować w szpitalu.
***
- Dzień dobry, wybaczcie mi spóźnienie! - nauczycielka weszła do klasy z piętnastominutowym opóźnieniem - Nie wstawajcie, tylko wyjmijcie podręczniki! - powiedziała, próbując ustabilizować oddech.
Klasa przyglądała się jej z niemałym zdziwieniem. Zachowywała się tak, jak by 3 minuty temu  wyszła z domu.
- Przepraszam! - przewodnicząca klasy wstała z miejsca - Co się stało z Kurenai - sensei? - zapytała nauczycielkę.
Ta odwróciła się w stronę klasy, i po paru głębszych oddechach postanowiła w końcu wszystko im wyjaśnić:
- Kurenai jest na zwolnieniu, dopiero dziś dowiedziałam się, że zaczynam pracę. - wytłumaczyła i stanęła na środku klasy - Więc, może się sobie przedstawimy? - zaproponowała wszystkim.
Po klasie przeszedł szmer. Każdy snuł teorię pod tytułem ''co się stało asie.z Kurenai- sensei''?
- Hinata Hyuuga. - przewodnicząca przerwała szumy w sali - Dziewczyna siedzącego w kącie Kiby Inuzuki, i siostra Neji'ego Hyuugi. - powiedziała z uśmiechem, i usiadła na swoim miejscu.
 Nauczycielka, siedząc za biurkiem, podparła się ręką o brodę. Próbowała ukryć uśmiech, którego nie mogła się pozbyć po usłyszeniu fragmentu o chłopaku.
- No dobrze. - w końcu wstała z miejsca - Ja nazywam się Mizuki Yuuma, jestem przyjaciółką, syna, dyrektora Sarutobiego, i chyba dzięki temu udało mi się zdobyć tę pracę. - wyznała -  To na razie wszystko co mam do powiedzenia. Teraz wy. - oznajmiła.
Uczniowie, kolejno zaczęli przedstawiać się nauczycielce. Niektórzy - tacy jak Shikamaru -  podali tylko swoje nazwiska, inni - na przykład Naruto - powiedzieli co lubią, czy też nie, a jeszcze inni...
- Jestem Kiba Inuzuka! Chłopak naszej przewodniczącej, i najzajebistrzy chłopak w tej szkole!
Mizuki-sensei zakryła sobie twarz dłonią, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Szatyn wyglądał jak idiota z wypiętą klatą.
- N- no dobrze  dzieci, chyba już nie zdążymy zrobić lekcji. - stwierdziła pod koniec zajęć - Do.. do jutra. - powiedziała, ledwo powstrzymując chichot.
Dosłownie pół minuty później zadzwonił dzwonek. Jedni uczniowie wyszli z sali, a drudzy wręcz przeciwnie.
Sensei pozbierała swoje torby, i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
- Em, Mizuki-sensei. - jeden z uczniów podszedł do kobiety - Przepraszam, że pytam, ale co to? - wskazał na trzy, krótkie kosmyki stojące jej z boku głowy.
- O, o tym mówisz? - spytała się, biorąc włosy do ręki - Naruto, tak? - upewniła się - Kilka miesięcy temu musiałam mieć zszywaną głowę. - wyjaśniła - A teraz wybacz, zaraz mam kolejną lekcje. - powiedziała, i wyszła z sali.
- Hehe, rzuciła cię! - szatyn zaszedł blondyna od tyłu
- Tobie chyba naprawdę dosypano coś do herbaty. - jęknął blondyn, odwracając się do kolegi.
- Oj tam, oj tam. - Kiba machnął ręką - Ja po prostu jestem wspaniałym aktorem. - powiedział unosząc dłoń w teatralnym geście.
- Tsa. Ty jesteś aktorem, a ja nadal nie wiem na jakie zajęcia mam chodzić... - mruknął blondyn wychodząc z sali.
- Ej, czekaj! - Inuzuka zrównał się krokiem z kumplem - To może chodź ze mną!
- A na co ty chodzisz? - zapytał Uzumaki.
Kiba uśmiechnął się pod nosem. Wyprzedził blondyna, i ukłonił się przed nim, po czym odpowiedział:
- Za zajęcia teatralne, milordzie.
Naruto wybuchł śmiechem, słysząc to zdanie w jego wykonaniu.
- To wszystko wyjaśnia. - powiedział, próbując przestać się śmiać.
Oboje w czasie przerwy usiedli na jednej z ławek, gdzie Kiba namawiał Uzumakiego na uczęszczanie z nim na zajęcia.
Po dzwonku uczniowie z jego klasy zaczęli zbierać się w sali.
Inuzuka i Naruto usiedli w swoich ławkach, i czekali aż nauczyciel zacznie zajęcia.
- To idziesz, co nie? - chciał jeszcze raz upewnić się Kiba.
- Idę, idę. - potwierdził Uzumaki.
Wolał już chodzić ze swoim szalonym kumplem na zajęcia teatralne, niż szukać klubu niewiadomo ile.
Natempną lekcje mieli mieć z profesorem Asumą, który uczył biologii. Gdy tylko wszedł do sali, w klasie na nowo zaczęły się szmery i plotki. Gdy tylko usiadł, widać było, że przyszedł do szkoły niewyspany. Miał worki pod oczami, nieobecny wzrok, i chyba zapomniał się ogolić...
- Pst, Shikamaru. - Kiba wychylił się z ławki - A co jeśli Kurenai jest.. .- zamiast powiedzieć o co mu chodzi, dłońmi zaczął głaskać się po niewidzialnym brzuchu.
Nara wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, czy Asuma i Kurenai mogli mieć dziecko...
- Chociaż.. To bardzo  możliwe. - powiedział po chwili.
- Hinata, sprawdź listę! - poprosił sensei, próbując uporządkować książki na biurku - A wy otwórzcie podręczniki na stronie 36. - rozkazał, a sam wyjął z kieszeni telefon, i wyszedł z sali.
Hyuuga zgodnie z prośbą nauczyciela wstała z ławki, i zaczęła sprawdzać listę obecności. Przeleciała oczami po klasie, po czym zaczęła wpisywać obecności, i nieobecności.
- Em, przepraszam... - przeliczyła jeszcze wszystkich uczniów - Ktoś widział Uchihę Sasuke? - zapytała na głos.
Naruto, zarówno jak i reszta klasy, spojrzał na ławkę przyjaciela z klasy.
Gdzie on jest ? przeszło Uzumakiemu przez myśl.
- Czyli nikt? - wywnioskowała brunetka, i wstawiła nieobecność chłopakowi.
Odłożyła długopis na miejsce, i wróciła do swojej ławki.
Uczniowie zajęli się czytaniem tematu, który wskazał im Asuma, jednak coś tu było nie tak. Sensei najpierw rozmawiał przez telefon, a potem - prawdopodobnie - został zawołany przez dyrektora.
Czas upływał coraz wolniej. Naruto po raz siódmy czytał to samo zdanie. Wmawiał sobie, że nic się nie stało. Że Sasuke się zerwał, lub został wezwany przez wychowawcę. Tak, to na pewno to! powtarzał, jednak nie dawało to skutków.
Po pół godziny do klasy wrócił Asuma, z dość nietęgą miną. Stanął na środku klasy, i uprzednio prosząc o zamknięcie podręczników, ogłosił dwie wiadomości:
- Mam dlka was dwie wiadomości: dobrą i złą. - zaczął - Dobra, a przynajmniej dla mnie jest taka, że Kurenai jest na zwolnieniu macierzyńskim. A zła jest taka...

Że Uchiha Sasuke został zawieziony do szpitala.




O, i jeszcze jedno xD rozdział był by dłuższy, ale mi się nie chciało ;-; no, i zdałam sobie sprawę z tego, że Sasuke chodzi z Naruto do klasy xC ~Nagato

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 8


             
Cóż, tak jak wspominałam w poprzednim poście mam problemy  z wejściem na kompa, a co dopiero na korzystanie z niego, kiedy wszyscy mogą spojrzeć na, to co robisz. Udało mi się to napisać tylko dlatego, że się zakatarzyłam (pamiętajcie, o noszeniu czapki). No, ale gdyby nie to nie nabazgrałabym tego ♥ Cóż, na wstępie nie mam wam za dużo do powiedzenia, reszta po przeczytaniu...



                 Nastolatek spał na kanapie już od dłuższego czasu. Raz na jakiś czas zdarzyło mu się przekręcić na drugi bok, jednak nic nie wskazywało na to, żeby się obudził. Z tego też powodu Kushina postanowiła go nie budzić. Starając się go nie obudzić, poprawiła poduszkę na której spał, i po cichu wyszła z pomieszczenia.
               
                Blondyn  otworzył oczy, jednak po chwili zasłonił je dłonią. Słońce przedostające się do pokoju przez okno było w tej chwili za jasne. Zacisnął powieki próbując sobie przypomnieć, dlaczego śpi na kanapie. Racja... stwierdził . Przecież wrócił do domu dopiero po czwartej nad ranem. Nic dziwnego, że nie chciało mu się już czołgać na piętro, skoro z trudem dotarł do salonu...
-  W końcu się obudziłeś? - usłyszał nad sobą głos matki.
- Taa.. - odpowiedział patrząc przez palce na jej twarz - Która godzina?
- Po piętnastej. - odpowiedziała spokojnym głosem, siadając obok chłopaka - Myślałam, że faktycznie zostaniesz u Uchihy... - zaczęła mówić sama do siebie, patrząc w przestrzeń.
- Uhm. - bąknął, choć sam nie wiedział co mówi kobieta. Chwilowo był bardziej skupiony na przypomnieniu sobie tego, co robił wczoraj wieczorem.
-Jesteś głodny? - Kushina przerwała jego przemyślenia.
- Trochę. - mruknął chłopak, co potwierdziło burczenie jego brzucha.
Kobieta zaśmiała się cicho. Wstała z kanapy na której leżał jej syn, i  kiwnęła do niego głową, nakazując mu, żeby wstał.
-  Idziemy na ramen przed korepetycjami? - zapytała z uśmiechem na ustach, kierując się do przedpokoju.
- Na ramen? - Naruto natychmiast podniósł się do siadu - Trzeba było tak od razu! - krzyknął zrywając się z miejsca.
Rudowłosa uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy jej syn w podskokach stanął tuż przed nią.
- Jednak najpierw jest jedno ale... - mruknęła, na co blondynowi zrzedła mina - Masz mi powiedzieć skąd ta bluza, oraz dlaczego wróciłeś tak późno? - zapytała, i z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej czekała na odpowiedź.
Naruto zastanowił się chwilę nad pytaniami które zadała mu matka.
- Skąd wiesz, że mam korepetycje? - spytał, nie przejmując się pytaniami, które mu zadała.
- Itachi do mnie dzwonił. - wyjaśniła - Prosił, żebyś przyszedł pół godziny później, bo ma jakieś sprawy do załatwienia. Teraz twoja kolej. - oznajmiła ze srogim wyrazem twarzy.
Chłopak westchnął cicho. Czemu zawsze jest jakiś haczyk?
- No więc... Bluzę mam od Sasuke, bo mi ją dał Itachi, bo byłem mokry, bo z Kibą wpadłem do jeziora. - wytłumaczył. Nie było w tym jakiegoś ładu i składu, ale wyglądała na to, że na razie zadowolił matkę.
Rudowłosa bez słowa weszła do przedpokoju, i zabrała się za wiązanie swoich ulubionych, czarnych trampek.
- A drugie pytanie? - upomniała się wstając z kucek.
- Po podchodach byłem u Uchihy. - odpowiedział blondyn.
- Więc możemy iść. - powiedziała - Tyle, że mógł byś się przebrać. - zauważyła patrząc na ubrudzone jeansy syna.
Chłopak spuścił głowę. Dopiero teraz sobie uświadomił, że spodnie które miał na sobie, wylądowały wczoraj razem z nim w płytkim jeziorku. Westchnął przeciągle odwracając się na pięcie.
- Aaale tak mi się nie chceee! - jęknął, włócząc się w stronę schodów.
- Jeśli chcesz iść, to nie możesz przy mnie wyglądać jak flejtuch! - krzyknęła do Uzumakiego.
Naruto bąknął coś pod nosem, ale doczołgał się na piętro, do swojego pokoju. Szybkim ruchem ściągnął z siebie spodnie, i założył inne, które leżały na krześle. Stanął przed lustrem wbudowanym w drzwi jego szafy, i zagwizdał z aprobatą.
- Co jak co Uzumaki, ale tyłek to masz niezły. - powiedział sam do siebie, i wyszedł z pokoju - Może być?! - krzyknął ze schodów do matki.
- Ujdzie. - odpowiedziała widząc swojego pierworodnego.
Naruto zadowolony z odpowiedzi podniósł zaciśniętą pięść do góry.
- Forever Ramen! - krzyknął gdy już zszedł ze schodów.
Rudowłosa zaśmiała się widząc jego radość. Podniosła kluczyki z szafki na buty, i wyszła z domu.
- Nie podniecaj się tak. - upomniała syna, który właśnie zakładał buty.
- Jak bym się podniecił, to by mi stanął. - powiedział, po czym błyskawicznie zakrył usta dłonią.
Powoli podniósł się z kucyków, i odwrócił w stronę matki.
- Ja ten, noo.. - jęknął przez dłoń.
- Nie martw się, ja cię za to nie zabije. -  uspokoiła go - A teraz wychodź, muszę zamknąć dom.
Blondyn odetchnął z ulgą. Nigdy nie przeklinał przy rodzicach, i mógł się bez tego obejść.
- Tylko nie mów nic tacie. - poprosił Kushinę, którą właśnie wyminął.
- Jeszcze czego! To mi by się dostało za to, że na ciebie nie nakrzyczałam. - powiedziała, po czym się roześmiała.
Bawiło ją to, że chłopak tak bał się Minato. Prawdą było, że potrafił nieźle nakrzyczeć, ale to była jedynie gra. W końcu chłopak nie może mieć za rodziców ludzi, którzy nigdy go nie ochrzanią, bo niczego by się nie nauczył.
- Idziemy, czy nadal będziesz się uśmiechać do drzwi? - Naruto jęknął opuszczając ręce wzdłuż ciała.
- A co jak bym wybrała to drugie? - spytała odwracając się do niego z uśmiechem jeszcze szerszym, niż zazwyczaj.
Jednak nie zwlekała już dłużej. Schowała klucze do kieszeni czerwonych spodni, po czym oboje skierowali kroki w stronę głównej ulicy.
               
                Uzumaki uśmiechnął się widząc ''swój sklep''. Nie wiedział czemu zawsze gdy go widzi, to się uśmiecha, jednak nie miał nic przeciwko takiej reakcji. W końcu tam spotkał Ino, która była pierwszą osobą, jaką tu poznał.
- Co się tak uśmiechasz? - uśmiech na twarzy Naruto nie uszedł uwadze Kushiny - Jest coś, o czym nie wiem?
- Nie, nic. - skłamał wsadzając ręce do kieszeni bluzy.
- Skoro tak twierdzisz... - zrezygnowała z dalszego przesłuchania - Ale wyjaśnij mi jedno. Czemu nadal się nie przebrałeś?
Naruto został zbity z tropu.
- Hę? - zdezorientowany popatrzyła Kushinę.
- Kazałam ci się przebrać, a ty tylko zmieniłeś spodnie. - powiedziała podnosząc do góry palec wskazujący.
- Mamo, ja  po prostu chce zjeść ramen. - jęknął łapiąc się za brzuch.
To Kushina tym razem jęknęła. A tak chciała się z nim podroczyć...
- Niech ci będzie. - westchnęła po  zwiększyła tępo marszu - Rusz się, o tej porze ramen smakuje najlepiej!

                Szybko  minęli sklepy przy głównej ulicy, i skręcili w drugą uliczkę po prawej. Od tamtego zakrętu nie minęły dwie minuty, a już byli na miejscu. Restauracja, a w zasadzie bar nie był wielki, ale wydał się przyjemnym miejscem. Kolorowy szyld z napisem ''Ichiraku Ramen'', i ciepłe kolory przyciągały wzrok.
- Dzień dobry panu, poproszę dwie porcje ramen miso. - przywitała się Kushina, siadając na jednym ze stołków przy ladzie.
Mężczyzna stojący po drugiej stronie baru odwrócił się do kobiety, i po chwili na jego starej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dawno cię tu nie widziałem. - powiedział przyjemnym dla ucha głosem - Słyszałem, że twój syn już się wprowadził.
- Ach, tak. - powiedziała wesoło – Teuchi, poznaj Naruto. - wskazała na blondyna, siedzącego na krześle obok.
- Dzień dobry! - przywitał się wyciągając dłoń do mężczyzny - Miło mi pana poznać.
- Mi ciebie tez. - powiedział staruszek ściskając jego dłoń. - Daj mi chwilkę, a przygotuje ci najlepszy ramen jaki jadłeś w całym swoim życiu. - powiedział podchodząc do garów.
Naruto rozweselił się słysząc te słowa.
- Oby tak było, umieram z głodu. - powiedział głaszcząc się po ''pustym'' brzuchu.
Staruszek zaśmiał się przecedzając porcje klusek, które następnie włożył do dwóch misek, i zalał gorącą zupą. Włożył w nie jeszcze po pół jajka, wołowinę, i postawił przed obojgiem.
- Smacznego. - powiedział, i spojrzał na Naruto, który właśnie zabrał się do jedzenia.
Przez chwilę Naruto siedział w bezruchu, z ustami pełnymi klusek, i tępo wpatrywał się w miskę zupy.
- Staruzku... to najlepse lamen jakie jadlem w calym swoim syciu. - powiedział z pełną buzią.
- A nie mówiłem! - powiedział Teuchi z szerokim uśmiechem - No Kushina, teraz będziesz mi się tłumaczyć, czemu wcześniej takiego fajnego chłopaka tu nie przyprowadziłaś!
Rudowłosa przełknęła porcje, którą miała w ustach, po czym odpowiedziała:
- Zajmowałam się firmą. - wyjaśniła.
- A właśnie! Jak wam idzie? – zapytał staruszek wyciągając spod lady mały stołek, na którym usiadł naprzeciwko rozmówczyni.
- Mogło by być lepiej. - odpowiedziała kobieta wzdychając - Autorzy nie zgłaszają się do tak nieznanej firmy. - powiedziała z posmutniałą miną.
- Nie martw się słońce! Zapewniam cię, na pewno znajdziecie jakiś autorów! - zapewnił starzec - Trzeba tylko trochę poczekać. Myślisz, że moje ramen od samego początku było takie smaczne? - zapytał, na co Kushinie na nowo wrócił humor.
- Dziękuję.- powiedziała z uśmiechem - Postaram się częściej przychodzić - obiecała wstając z krzesła.
- Już idziemy? - Naruto dopiero zaczął wykazywać jakiekolwiek oznaki swojej obecności.
- Tak, przecież nie możemy tu siedzieć do wieczora. -  zauważyła.
- A- ale ten ramen był taki dobry! - jęknął przytulając do piersi swoją pustą miskę.
- Jutro tu wrócisz. A teraz rusz się, bo jesteś umówiony z Itachim. - przypomniała wyjmując pieniądze z kieszeni spodni - Jeśli mój syn uzależni się od twojego ramen, liczę na siedemdziesięcioprocentową zniżkę. - zwróciła się do kucharza podając mu 275  jenów.
- Nie więcej niż pięćdziesiąt. - oznajmił staruszek u uśmiechem na ustach. Jeszcze nikt aż tak nie był zadowolony z jego ramen!

Naruto spojrzał jeszcze na miskę, po czym - niemalże ze łzami w oczach - odłożył ją na blat.
- Nie zapomnij o mnie, skarbie. - powiedział do miski.
Teuchi  i Kushina przyglądali się tej sytuacji z miną mówiącą coś w stylu: ''o co k*rwa chodzi''. Może faktycznie blondyn uzależnił się od ramen?
- Możemy iść. - oświadczył wstając z krzesła - Mogę wytatuować sobie pana imię na brzuchu? - zwrócił się jeszcze do Teuchi’ego.
- Nie wiem, czy mama ci na to pozwoli. - powiedział ''guru'' Uzumaki'ego
- O to nie muszę się martwić! Wszystkie moje tatuaże są z henny. - wyznał podnosząc do góry bluzę, i pokazując brzuch, na którym widniał mały lisek, coś, co wyglądało jak mały ptaszek,  i ledwo widoczna już literka ''N''.
- Ty już chyba naprawdę nie masz co robić. - wtrąciła się kobieta widząc to wszystko.
- Chłopakowi się nudziło, co miał zrobić? - usprawiedliwił go staruszek.
- Więc mogę? - ponowił pytanie blondyn.
Teuchi  zaczął udawać zamyślonego, jednak już po chwili kiwnął potwierdzająco głową, na co Uzumaki podskoczył ze szczęścia.
- Oj, już się tak nie podniecaj. - mruknęła kobieta, biorąc blondyna pod pachę - Idziemy, do zobaczenia! - krzyknęła do mężczyzny, i odciągnęła syna od ''Ichiraku''.
Ciągnęła go przez dziesięć metrów, zanim w końcu się opanował, i odwrócił od baru. Kushina miała wrażenie, że idzie właśnie na spacer z małym dzieckiem. Uśmiechnęła się gdy tylko o tym pomyślała. Nadal pamiętała jak uczyła Naruto chodzić, mówić, czy załatwiać swoje potrzeby w toalecie, a nie na trawniku. Był wtedy taki słodki! Małe, pyzate policzki, i te jaśniutkie blond włosy...
- Żegnaj rameniku. - jęk Naruto przerwał nawał wspomnień które zgromadziły się w jej głowie.
Rudowłosa głośno wypuściła powietrze z ust. A ten tylko o jednym...
                Oboje szli dalej w milczeniu. Kushina: ponieważ wspominała dawne czasu, Naruto: bo nadal myślał o swoim cudownym ramen.
Gdy tylko doszli do pierwszego skrzyżowania Kushina zatrzymała się, i zwróciła do blondyna.
- Trzymaj, i nie zrób z siebie idioty. - powiedziała dając mu 900* jenów  - Spytaj się jeszcze ile Itachi chce za te zajęcia.
- Jasne. - zapewnił, chowając pieniądze do tylnej kieszeni spodni - O której tata będzie w domu?
- Pewnie na dwudziestą. - odpowiedziała, choć nie była tego taka pewna.
Spotkania w biurze wiązały się z godzinami dyskusji. To między innymi dlatego starali się wymieniać obowiązkami. Gdyby oboje pracowali Naruto musiał by siedzieć sam w domu, czego oboje nie chcieli.
- Oby, będę musiał mu się pochwalić, jaki to genialny jestem z matematyki. - powiedział wypinając klatkę piersiową.
- Najpierw to ty musisz oceny poprawić. - przypomniała - A teraz idź, bo ci nauczyciel ucieknie. - dokończyła klepiąc go po ramieniu, i bez słowa wznawiając marsz do domu.
                Naruto skręcił w boczną uliczkę, na której znajdowała się rezydencja państwa Uchiha. Trochę żal mu było tego, że znowu zostawia mamę samą w domu. Weekendy były nielicznymi dniami, gdy jego rodzice mieli wolne. Co tydzień Minato i Kushina wymieniali się dniami wolnymi, i to dla niego. Czy to w porządku, że wczoraj zostawił Kushinę samą w domu od *16 lub 17, musze sprawdzić* ? Do tego dziś przespał pół dnia, a teraz szedł do Uchihy, przez co czas który mogła, i chciała mu poświęcić przepadł jak zeszłoroczny śnieg.
- Wynagrodzę ci to. - obiecał sobie na głos.
W trzy minuty minął kiosk, mały sklepik, oraz dom należący do rodziny Hyuuga. Chwilę potem znalazł się już na posesji państwa Uchiha, i paroma susami znalazł się przy drzwiach.
- Już idę! - usłyszał po tym, gdy zadzwonił dzwonkiem.
Po chwili w drzwiach zobaczył najmłodszego członka rodziny, którego mina wskazywała na to, że to nie jego się tu spodziewał. Brunet stał przez chwile z nieokreśloną miną, jednak po chwili odsunął się od drzwi, przepuszczając Uzumakiego.
- Dobry. - mruknął Naruto mijając go.
- Bry. - bąknął Uchiha wychylając się za drzwi - Kręcił się tu może siwy licealista?
- Nie zwracałem na to uwagi. - odpowiedział zgonie z prawdą Naruto.
Sasuke westchnął, i z impetem zamknął za sobą drzwi.
- Skurwiel znowu się spóźnia. - zaklął pod nosem, odwracając się do blondyna.
Przez chwilę stał w bezruchu przyglądając się mu, na co tamten uniósł brwi.
- Mam coś na twarzy?- spytał przecierając policzek dłonią.
- Nie, nic. - zapewnił Uzumakiego brunet – Po prostu się zastanawiam czemu nadal chodzisz w tej bluzie. - wyznał chowając ręce do kieszeni swoich czarnych jeansów.
Naruto zaprzestał ocierać twarz, po czym skinął głową. Dopiero teraz sobie uświadomił, że to przecież bluza Sasuke, a on chodzi w niej  cały czas, od kiedy ją założył.
- Śpieszyłem się na ramen. - wyjaśnił - Gdzie jest Itachi? - zapytała kończąc temat.
- Siedzi w kuchni. - odpowiedział Uchiha.
- O-key! Idę się edukować! - ogłosił blondyn, obracając się na pięcie.
Dosłownie trzy sekundy później Naruto znalazł się w kuchni, a Sasuke...  Sasuke został sam w przedpokoju...

                Brunet oparł się plecami o ścianę. Dlaczego jego serce tak waliło? Przecież Naruto to koleś, taki jak każdy inny. Nie. On wiedział, że to nieprawda. Prawdą było to, że był w nim zakochany. Sam nie wiedział kiedy to się stało. Pewnego dnia po prostu zaczął rysować, i ni stąd ni zowąd na jego pracach cały czas pojawiała się ta jedna twarz. Twarz dzieciaka, z którym spędził połowę dzieciństwa.
Na początku myślał, że to tylko przypadek, jednak pewna osoba uświadomiła mu, że nic nie dzieje się przez przypadek, oraz, że wszystko na swoje uzasadnienie. Sasuke nie wiedząc, jak to się może dla niego skończyć nadal trwał ze swoimi uczuciami, aż w końcu przy pomocy talentu zaczął rysować historię. Swoją, i Uzumakiego. Może była ona tylko fikcją,  czy też młodzieńczymi marzeniami, ale gdyby wiedział, że historie opisane w jego komiksach oddziałowują na jego uczucia, od razu by przestał. Teraz jego marzenie mogło się spełnić, ale co z tego? Pomiędzy mangą a życiem była wielka różnica, o której on musiał pamiętać. Być może, gdyby nie spotkał ponownie Naruto, prędzej czy później zapomniał by o nim. Jego serce nie biło by szybciej na widok blondyna, a  myśli nie błądziły by wokół pary błękitnych oczu..
- Wierzysz w bajki, Uchiha? - mruknął pod nosem.
Nie zapomniałby o nim nawet jak by wyczyścili mu pamięć. Mimo upływu lat, on nadal pamiętał jak razem z Naruto urządzili sobie konkurs ''kto komu zrobi więcej malinek'', albo jak latali po podwórku, i lali się wiadrami z wodą.
Uśmiechnął się pod nosem na te wspomnienia. W końcu oba te zdarzenia skończyły się jego zwycięstwem...
Nawał myśli, wspomnień, i uczuć został przerwany dzwonkiem do drzwi. Brunet odepchnął się od ściany, i podszedł do drzwi wejściowych.
- Wybacz za spóźnienie, matka kazała zanieść cukier sąsiadce. - usprawiedliwił się nastolatek, któremu Uchiha otworzył.
- Takie kity, to możesz wciskać sąsiadce. - mruknął Uchiha wychodząc z domu - Gdzie tym razem?
- Do parku! - powiedział wesołym głosem licealista.
Sasuke westchnął, ale nie miał zamiaru się sprzeczać. W końcu obiecał, że będą to robić co tydzień. Może nie wyglądał na takiego, ale obietnic starał się dotrzymywać...Tak samo jak obiecał Itachi’emu, że nie zapomni o swoich uczuciach...
- Suigetsu... wyjaśnisz mi, po co to robimy? - zapytał jak zwykle.
Tamten, podszedł do niego na odległość dziesięciu centymetrów, po czym z uśmiechem na twarzy trącił go w nos.
- Dla fanek Uchiha, dla fanek! Dziewczyny to uwielbiają.- wytłumaczył, i po chwili znowu stali w ''normalnej'' odległości.
Oboje bez słowa opuścili posesje, i skierowali kroki na lewo, w stronę parku.
Brunet spojrzał kątem oka, na idącego nieco przed nim Houzuki’ego. Nie miał pojęcia dlaczego się z nim kumplował. Nie mieli wspólnych zainteresowań, nie znali się zbyt dobrze, a nawet nie chodzili do tej samej szkoły, a jednak trzymali się razem już od dłuższego czasu. Być może chodziło o to, że mogli się sobie wzajemnie wygadać? Albo o to, że mogli się nawyzywać od najgorszych, a i tak nie mieli sobie tego za złe?
- Nad czym tak rozmyślasz? - Suigetsu przerwał przemyślenia Uchihy.
- Nad tym, dlaczego niebo jest niebieskie. - skłamał, jednak to sprawiło, że cos w nim drgnęło.
Znowu na myśl tego koloru miał przed oczami parę niebieskich oczu...
- Suigetsu...
- Hm?
- Zrobisz cos dla mnie? - spytał, na co Houzuki pokiwał twierdząco - Walnij mnie. Tylko mocno. - poprosił.
- Oszalałeś! A co jak cię uszkodzę?! - zaprotestował.
- Więc zrób to tak, żebym nie musiał za chwilę lecieć do szpitala. - wytłumaczył stając naprzeciwko siwowłosego.
Suigetsu westchnął cicho. Pewnie znowu próbuje przestać o czymś myśleć.  On wiedział, i to doskonale czemu Sasuke ma do niego taką bezsensowną prośbę. Zawsze tak robił. Myślał, że ból odwróci jego uwagę od... No właśnie, Uchiha nigdy mu nie powiedział od czego odciąga myśli.
Jednak zgodnie z prośbą kolegi, podszedł do niego jeszcze bliżej, i złapał za ramię, żeby nie odskoczył. Następnie tak aby go nie uszkodzić, uderzył  pięścią w jego podbrzusze.
Uchiha w momencie uderzenia omal nie stracił oddechu. Gdy tylko Houzuki go puścił upadł bezwładnie na kolana, łapiąc się za brzuch.
- Ja pierdole. - syknął zwijając się na chodniku - Mocniej nie mogłeś? - spytał sarkastycznie, na co tamten tylko podniósł ręce w geście obronnym.
- Miałem cię uderzyć mocno, ale tak, żeby nie uszkodzić! - usprawiedliwiał się.
Sasuke spojrzał na niego spod byka. Czy mu się zdawało, czy on naprawdę był debilem?
- No już Sasiu,  nie pokładaj się na tym chodniku bo się będą ludzie gapić. - powiedział siwy wyciągając rękę w jego stronę.
Brunet tępo patrzył się na chłopaka, jednak po chwili chwycił się jego rękę, i stanął na równe nogi.
- Wiesz, że nie lubię jak się zdrabnia moje imię. - przypomniał mu wznawiając marsz.
- Bez przesady, mi chyba pozwolisz?
-Nie. -  brunet stanowczo zakończył temat - A teraz rusz dupę, nie będziemy szlajać się po parku do północy. - nakazał.
Suigetsu prychnął pod nosem. Schował ręce w kieszenie szarej bluzy, i powoli ruszył za brunetem, który był już od niego oddalany o jakieś 10 metrów. Zaledwie parę sekund później zrównał się z nim, i jak zwykle zaczął ten sam temat:
- O czym próbowałeś zapomnieć?
- Nie twoja sprawa. - powtórzył odpowiedź, którą udzielał Houzuki’emu za każdym razem gdy go o to pytał.
- A udało ci się? - zapytał wyprzedzając go o dwa kroki.
Odpowiedziało mu milczenie, więc spojrzał kątem oka za siebie. Uchiha szedł za nim, wpatrując się tępo w przestrzeń. Prawie zawsze tak było. On po prostu nie potrafił zapomnieć...
- Tak myślałem. - mruknął licealista.

***

                Chłopak odetchnął z ulgą, gdy Itachi ogłosił koniec korepetycji. Wstał z fotela na którym wysiedział niecałe trzy godziny, i dziękując podał mężczyźnie pieniądze, które dała mu matka.
- A to za co?- zdziwił się brunet widząc 900 jenów które wyciągnął w jego stronę Uzumaki.
- Zapłata za naukę. - wytłumaczył.
- O nic przecież nie prosiłem. - powiedział Uchiha.
- Przecież nie będziesz siedział ze mną za frajer. Zresztą źle bym się czół gdybym się u ciebie uczył za darmo. - wyjaśnił.
Dzięki temu argumentowi Itachi w końcu przyjął pieniądze.
- Następnym razem nie musisz nic przynosić. - zapewnił kładąc zapłatę na stoliku.
- To jak mam ci się odwdzięczyć? - zdziwił się blondyn.
Mężczyzna uśmiechnął się słysząc pytanie.
- Coś się wymyśli. - stwierdził.
- Skoro tak.. - Naruto obrócił się na pięcie - Do środy! - zawołał kierując się do przedpokoju.
Założył na nogi buty, sprawdził, czy nadal ma przy sobie komórkę, i chwycił za klamkę.
- Poczekaj! Jeszcze bluza! - przypomniał Uchiha, podbiegając do niego - Nie zabrałeś jej rano. - powiedział podając Naruto jego dres.
- O, dzięki. - podziękował biorąc ubranie pod pachę - W takim razie: do środy. - powtórzył i z uśmiechem na ustach wyszedł z domu.
                Wolnym tempem zaczął kierować się w stronę głównej ulicy. Jedynymi rzeczami o których teraz myślał był Ramen, oraz dojście do domu. Od tej prawie trzy godzinnej nauki miał wrażenie, że jego głowa zaczyna parować. Westchnął. Poranek wraz z popołudniem spędzonym na kanapie, oraz trzy godziny siedzenia na fotelu nie były przyjemne dla jego ciała.
                Dochodząc w końcu do zakrętu odetchnął z ulgą. Musiał tylko skręcić dwa razy w lewo, i doszedł by to domu, ale... gdyby skręcił dwa razy w prawo znalazł by się przed ''Ichiraku Ramen''.
- I co tu wybrać? - jęknął sam do siebie.
Mimo tego co ''mówił'' jego brzuch skręcił w lewo. Przecież i tak nie miał pieniędzy...
- Uzumaki!
Zawołany błyskawicznie odwrócił się na pięcie, słysząc swoje imię.
- Lee! Co ty tu robisz? - zapytał widząc kolegę.
 - Biegam dla zdrowia. - wyjaśnił jednocześnie przeskakując z nogi na nogę.
- Więc o to ci chodziło, jak mówiłeś o codziennym treningu?
Sportowiec przytaknął na pytanie Blondyna.
- Trzeba się jakoś przygotować do zawodów międzyszkolnych. - wyjaśnił.
- A one nie są za miesiąc? - zdziwił się blondyn.
- Są, ale już trzeba trenować.
- Rozumiem. - powiedział, chociaż nie było to prawdą -  W takim razie nie będę ci przeszkadzał.
- To do jutra! - pożegnał się Lee wznawiając swój bieg.
Uzumaki machnął do niego ręką, i ponowił powrót do domu. Podziwiał Rocka za to, ile pracy wkładał w sport i drużynę. Mimo tego, że już w szkole jest ciężko, on potrafi znaleźć czas na treningi. Chłopak spuścił głowę na samą myśl o zajęciach dodatkowych. On też powinien w końcu coś zrobić, zamiast całymi wieczorami łazić po mieście.
- Trzeba się za siebie wziąść. - powiedział podnosząc głowę.
                Resztę drogi przeszedł niespodziewanie szybko. W domu powitała go mama, czekająca z kolacją, którą  szybko zjadł, i dziękując za posiłek skierował się do łazienki. Włożył swoją brudną, dresową bluzę do pralki, i nie widząc większego sensu w patrzenie się na proszek do prania poszedł do pokoju po ręcznik. Zanim jednak wrócił do łazienki zrzucił z siebie bluzę, łącznie z  t-shirt'em. Nowy, zielony dres powiesił na krześle, zaś koszulka tak jak i bluza w której chodził zeszłego wieczoru trafiła do prania.
                Wziął szybki prysznic, założył czyste bokserki, i wrócił do pokoju, żeby odrobić tę nieszczęsną chemię. Obliczanie stężeń procentowych jakie zadał im Asuma sensei zajęło mu - o dziwo - tylko pół godziny, więc po skączonej pracy mógł wrócić do mamy. Zanim jednak zszedł na piętro postanowił nie paradować w domu jak jakiś ekscybicjonista. Wyjął z szafy luźne, wychodzone dresy, i pomarańczową koszulkę z krótkim rękawem. Założył to na siebie, i opuścił pokuj. Zastał mamę w salonie, w którym przy zgaszonym świetle oglądała telewizję. Po cichu podszedł do kanapy, i usiadł obok niej.
- Co oglądasz? - zaczął rozmowę.
- Chwilowo nic, same reklamy. - odpowiedziała opierając głowę na dłoni - Jak tam w szkole?
- Nic wielkiego. Tyle, że nadal nie zapisałem się na zajęcia dodatkowe. - wyznał siadając w siadzie skrzyżnym.
- Myślałeś już nad czymś? - dalej ciągnęła temat Kushina.
- Nie za bardzo. - przyznał blondyn - Hinata proponowała mi kucharstwo, ale za dużo z tym roboty.
Rudowłosa zamyśliła się. Przecież Naruto musi coś wybrać...
- To może klub muzyczny? - zaproponowała.
- Nie umiem na niczym grać. - przypomniał blondyn.
- Więc może klub chemiczny? - rzuciła kolejną propozycję.
Uzumaki popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- To był żart, prawda? - zapytał. Może jego mama tego nie wiedziała, ale chemia była jednym z tych przedmiotów, przez które miał ochotę się pociąć.
- Niech idzie na aktorstwo jak tatuś! - usłyszeli z plecami.
- Wróciłeś! - Kushina rozweseliła się na widok partnera.
- Jak widać. - powiedział z uśmiechem -  Wyspałeś się na tej kanapie? - zwrócił się do syna.
- A żebyś wiedział, że tak. - odpowiedział młodszy blondyn - Jak w pracy?
- Wspaniale! - powiedział siadając pomiędzy nimi na kanapie - Zgadnijcie co się stało... - zrobił krótką pauzę chcąc podbudować napięcie -  Mamy nowego autora!
- O mój boże! - Kushina zatkała usta dłonią.
Minato- Widzisz, pan Teuchi miał rację! - przypomniał Uzumaki - Właśnie, mam dla ciebie propozycje. - zwrócił się do ojca - Ja pójdę na ramen, a ty mi go kupisz. - wyjaśnił niemalże z iskierkami w oczach.
Minato odpowiedział na to śmiechem.
- Zaprowadziłaś go do ''Ichiraku''? - zapytał małżonki, która kiwnęła twierdząco na to pytanie.
Namikaze pokręcił głową. Jeśli tak dalej pójdzie to ogłoszą nową chorobę, zwaną ''ramenocholizmem'', a jedyną osobą która na to choruje, to jego syn.
- To co, pójdziemy na ramen? - ponowił pytanie blondyn.
- Przecież już raz jadłeś dzisiaj ramen, nie widzę potrzeby, żeby znowu tam iść. - wtrąciła Kushina.
- Ale słońce, zaprowadziłaś go tam i teraz się dziwisz? - wytłumaczył Minato - Tyle, że niestety mały, ale za piętnaście minut zamykają. - zwrócił się do syna.
- Co? – nastolatek spochmurniał – A-ale… możemy pojechać samochodem! – zaproponował – Ja poprowadzę! – powiedział, po czym migiem wstał z kanapy, i pobiegł do przedpokoju w którym były kluczyki – No chodźcie, pliiis!! – krzyknął zakładając buty.
Jego rodzice spojrzeli po sobie z obawą.
- Jedź z nim. – rozkazała rozsadzając się na kanapie.
- Ale dlaczego ja? – szepnął tak żeby syn go nie usłyszał.
- Bo nie mam zamiaru umrzeć przez jakieś drzewo, - wyjaśniła patrząc w telewizor.
Minato westchnął. I po co on mówił o zamknięciu? Gdyby nie to poszli by pieszo, zastali zamknięty bar, i miał by to z głowy.
- Już wyszedł. – powiedziała Kushina słysząc odgłos zamykanych drzwi.
Blondyn westchnął. Podniósł się z kanapy i z obawą skierował się do wyjścia.
- Jeśli nie wrócę za godzinę dzwoń po pogotowie. – poprosił wychodząc z domu.
Kobieta zaśmiała się słysząc prośbę.
- Postaram się! – krzyknęła, zanim partner zamknął drzwi.

                Minato usiadł na siedzeniu pasażera, obok Naruto. Zapiął pas, i z uwagą przyglądał się poczynaniom swojego pierworodnego.
- Umiesz prowadzić? – zapytał zdziwiony.
- Tak, Jiraiya mnie uczył. – wyjaśnił cofając auto.
- Ile razy wjechałeś na coś?
- Tylko dwa, ale nie martw się, Jiraiya to dobry nauczyciel. – powiedział z uśmiechem na ustach.
Po chwili znaleźli się na ulicy. Naruto zgrabnie prowadził auto przez całą drogę, nic nie wskazywało na to, żeby miał w cokolwiek uderzyć. Parę minut przed zamknięciem ‘’Ichiraku Ramen’’ zamówił trzy porcje ramen na wynos, i podał je siedzącemu na siedzeniu pasażera ojcowi.
- Tylko nie rozlej. – powiedział z uśmiechem na ustach.
- A ty w nikogo nie wjedź. – mruknął
Naruto odpalił samochód, i ze stoickim spokojem rozpoczął drogę do domu. Skręcił w lewo, trafiając na główną ulicę. Od domu dzielił do już tylko jeden zakręt.
- Ej Naruto, uważaj żeby któryś z nich nie wyskoczył pod samochód. – powiedziała Minato widząc dwójkę, przepychających się kumpli.
- Nie martw się, przecież uważam.. – mruknął młodszy blondyn.
- Wiem, że uważasz ale nie masz prawa jazdy, a za to ja bym oberwał. – przypomniał mu.
- Ale nie oberwiesz, przecież umiem jeździć! – powiedział stanowczo, zerkając kątem oka na ojca.
Dalej jechali w milczeniu. Naruto aby uspokoić ojca zmniejszył prędkość. Włączył lewy sygnalizator, i już miał skręcić, kiedy…
- Zatrzymaj się!!

ciąg dalszy w rozdziale 9  : 3

 
*900 jenów - według wujka google: ok 30zł




no więc na koniec (1): jeśli macie jakieś zastrzeżenia co do czasu, i do tego że w ogóle nie opisuje połowy miejsc i stroi : naprawię to.na koniec (2) : wybaczcie za niedobór Itachi'ego
na koniec (3) : pewnie zastanawiacie się co dokładnie robią Minato i Kushina, oraz po co Suigetsu i Sasuke byli w parku... cóż, postaram się to wszystko dopowiedzieć następnym razem : 3 najpierw muszę się zabrać za poprawianie poprzednich części...
~ Nagato Kirihara

piątek, 15 lutego 2013

rozdział 7

Zanim zacznę narzekać jaki ten rozdział jest beznadziejny: oto strona, na której możecie promować swoje ficki http://www.katalog-naruto.blogspot.com/  (ja już się zgłosiłam, i przybyła kolejna czytelniczka x3 kolejna osoba kocha Itasia… FUCK YEAH xD) Następnym razem walne tu więcej Uchihy, i jego… dziwnych albumów ze zdjęciami, dziwnymi kontaktami w telefonie, i kij wie czym jeszcze xD *najs pomysł wisi w powietrzu* może by tak zrobić jakieś minimalnie związane z głównym wątkiem tajemnic… dni z życia Itacza o.O
A tak Pozatym… boże, czemu zabrałeś mi wene ;-;
 
- Czy to co mówił Itachi to prawda? – spytał blondyn.
Sasuke uniósł brwi, i odwrócił się do niego. Może tylko mu się zdawało, ale Uzumaki wyglądał jakby… miał iskry w oczach.
- Mogę prosić o wyjaśnienia? -  zapytał przechylając głowę na bok.
- Czy to prawda, że rysujesz mangę?! – krzyknął Uzumaki
Oczy bruneta wyglądały teraz jak spodki. Jak Itachi mógł się mu wygadać?! Przecież nikt więcej miał się nigdy o tym nie dowiedzieć!
- Kiedy on ci to powiedział?!

Naruto uśmiechnął się do niego ciepło. Puścił jego nadgarstek, po czym podszedł do niego, położył mu dłoń na policzku, i szepnął:
- Kiedy spałeś. Panie mangaka. – wyminął go, i wszedł do salonu – Chyba będę się zbierał -oznajmił zabierając telefon ze stolika, stojącego niedaleko kanapy.
Uchiha słysząc to wybiegł z kuchni, i zanim Naruto zdążył założyć buty przyszpilił go do ściany.
- Nikt ma się o tym nie dowiedzieć. – powiedział stanowczym tonem.
- Dlaczego? Przecież Itachi mówił, że to lubisz. – Naruto najwyraźniej nie mógł go zrozumieć.
Uchiha westchnął. Prawdą było to, że lubił rysować mangę, ale nie miał zamiaru pokazywać jej światu!
- Mogę ją lubić, ale nie chce by ktokolwiek się o tym dowiedział. – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Może gdyby spróbował, to by coś z tego wyszło. Jest wiele stron na których mógł by pokazywać swoje mangi. Tylko, że historia którą przedstawiają nie może ujrzeć światła dziennego! A na pewno nie może jej pokazać Naruto!
- Szkoda. Ale jeśli zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie znaleźć. – poklepał go po ramieniu, po czym odsunął od siebie, i założył buty – Powiedz Itachi’emu, że przyjdę po siedemnastej.- poprosił i wyszedł z domu Uchihy.
Sasuke wrócił do salonu. Widząc Itachi’ego miał ochotę go rozszarpać. Jak mógł się wygadać!?
     Podszedł do kanapy na której leżał. Nachylił się przez jej oparcie, i…
- Śpi. - stwierdził z niemrawą miną, tykając go w policzek.

***

Blondyn skręcił za sklepem spożywczym. Do domu zostało mu zaledwie 50 metrów. Widząc zgaszone światła odetchnął z ulgą.  Rodzice pewnie nie zorientują się, że przyszedł tak późno.
 Stanął przed drzwiami, i chwycił klamkę. Drzwi nawet nie drgnęły. Cholera! zaklął i zaczął grzebać w kieszeniach spodni. Znalazł w nich telefon, i jakiś breloczek, żeby po chwili schował to wszystko, i walnąć się dłonią w czoło. Jak on mógł o niej zapomnieć?!
- Zielona. - stwierdził ze zmarszczonymi brwiami patrząc na rękaw bluzy, który miał przed twarzą.
Ręce opadły mu wzdłuż ciała. Jak mógł zapomnieć zabrać ze swojej bluzy kluczyków?! Ale nie może czekać pod domem, aż ktoś w końcu się obudzi!


*** 
Uchiha wyjął z biurka plik kartek. Zaczął przeglądać je po kolei, po czym stwierdził, że nikt nie ma prawa nawet na nie spojrzeć. Zaczął grzebać w szufladzie, w celu odnalezienia swojego starego atlasu.  Gdy tylko go znalazł wziął do ręki nożyk, i wyciął wszystkie strony tak, żeby została w nich wielka dziura.
Teraz w książce będzie mógł schować te wszystkie swoje szkice. Kto by wpadł na pomysł szukania czyjś rysunków w atlasie? Nikt, dlatego zadowolony z siebie wsadził w niego kartki, i schował podręcznik pomiędzy książki. < też będę tak chować swoje mangi ;-; dop. Autora>
            Teraz wolał zając się czymś pożytecznym. Wyszedł z pokoju, i skierował kroki do sypialni rodziców. Zapalił światło, i wziął scenopis leżący na biurku matki, oraz czerwony długopis. Opadł na krzesło i zaczął go sprawdzać.
Prawdę mówiąc często to robił. Na przykład, gdy jego mama jeździła gdzieś z ojcem, lub gdy musiała zająć się jakimś autorem i najzwyczajniej by nie zdążyła.
Nie zdążył dojść do połowy wątku, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniósł się z krzesła, i wyszedł z pokoju, uprzednio gasząc światło. Lekkim krokiem zszedł ze schodów, i w tej samej chwili stanął przed drzwiami. Położył rękę na klamce, jednak coś mu tu nie pasowało. Kto normalny przychodzi do sąsiada o czwartej nad ranem? Zawachał się, jednak otworzył drzwi.
-  Jednak nie śpisz. – Uzumaki odetchnął z ulgą.
Uchiha popatrzył na niego z niezrozumieniem. Co on tu robi?
- Nie szedłeś przez przypadek do domu? – zapytał z uniesioną brwią.
- Szedłem, ale…
- Zgubiłeś się? – w głosie Sasuke wyraźnie było słychać kpinę.
Naruto zmarszczył brwi.
- Bardzo śmieszne. – bąknął – Ale nie martw się, umiem trafić do domu. Zostawiłem bluzę. – wyjaśnił.
- Mogłeś przyjść po nią po południu. – zauważył Sasuke, jednocześnie przepuszczając go w drzwiach.
- Są w niej moje kluczyki. – dopowiedział blondyn wchodząc, i zdejmując buty.
Sasuke pokiwał głową.
- Nie trudź się, zaraz ci ją przyniosę. – powiedział kierując się do salonu.

            Po chwili wrócił z dresem Naruto, i oddał mu go bez słowa.
- Dzięki. – mruknął blondyn, i obrócił się na pięcie w stronę drzwi – Ej, a kiedy mam ci tą oddać? – zapytał pokazując zieloną bluzę którą miał na sobie.
- Nie musisz. - Na tobie wygląda lepiej… – I tak w niej nie chodzę.

- Skoro tak… to narka! – krzyknął zamykając za sobą drzwi.




- Jesteś głupi.
- Skąd ten wniosek.

- Skoro go ko…
- Nie odzywaj się.
- Długo tak nie pociągniesz.
- Dam radę…
- Sasuke…
- Czego znowu?

- Akceptuje to, że go kochasz, ale nigdy nie zaakceptuje tego…
- Że sam siebie oszukuje?




Po przeczytaniu tego wszystkiego: pewnie nikt nie wie o co chodzi w tym czymś na samym końcu. A więc ja sama nie wiem co tu dopisałam >.> Chociaż wymyśliłam dwie opcje: to jest rozmowa po tym, jak Naruto krzyknął, i się Itachi obudził, albo… jeszcze dawno, dawno temu, a Sasuke naaadal ją pamięta… cóż, postaram się to ogarnąć, i przeprosić za ten nieszczęsny siódmy rozdział.
* siódemka jest moją pechową liczbą ;-;

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wiesz, że całowanie pod jemiołą jest bezkarne?

Tak to jest, gdy czuje się magię świąt, i słucha pierwszego endingu Sekai-ichi hatsukoi :3 Mam nadzieje, że ta.. ciut naciągana historyjka się wam spodoba. Oby pisanie one-shota w ciągu dwóch dni wyszło mi na dobre ;w;  ~ Nagato

a tak po za tym dziękuję Frio, która pytała się o świąteczne opowiadanko, bo gdyby nie to, to bym nawet o tym nie myślała :/
               
                Otworzył oczy i spojrzał na zegarek. Było już grubo po dziewiątej. Po raz pierwszy od kiedy został mianowany  chuuinem zdarzyło mu się zaspać. Jednak dziś mógł sobie na to pozwolić. Z racji tych ‘’głupich’’ i ‘’bezsensownych’’ jego zdaniem świąt wszyscy ninja w Konoha mieli wolne. Wstał z łóżka i udał się do kuchni. Wyjął z lodówki karton z mlekiem, i nalał go do miski z płatkami.  Zjadł je pośpiesznie i skierował kroki w stronę łazienki.  Wziął szybki prysznic, i wrócił do pokoju żeby się ubrać. Wyjął z szafy granatowe spodnie, i tego samego koloru,  grubą bluzę, a z racji tego, że nie wiedział co ze sobą zrobić, położył się na łóżku i zamknął oczy.

- Sasuke…  Wstawaj.. Rusz dupę jak do ciebie mówię!
Brunet niechętnie uchylił powieki, i zobaczył dobrze mu znaną, twarz jego największego rywala.
- Czego? – bąknął niemile.
- Chyba nie chcesz spędzać świąt sam! Choć draniu, Tsunade zaprasza nas na wigilie! – podskoczył z radości, co trochę przeszkadzała brunetowi. Zniósł by to, gdyby nie fakt, że Uzumaki siedzi teraz na nim okrakiem. W dodatku jak on się dostał do jego domu!

- Jak tu wszedłeś?! – w ogóle nie zwrócił uwagi na uwagi na to co mówił blondyn.
Mina Naruto wyrażała niezadowolenie tym, że Sasuke nie chce spędzić świąt z bliskimi. To w końcu jeden z najpiękniejszych dni w roku!
- Oknem. – odpowiedział krótko, i wskazał kiwnięciem głowy na okno, mieszczące się naprzeciwko drzwi od pokoju Uchihy –Choć Sasuke, będzie fajnie! – próbował go przekonać, jednak nie za bardzo mu to wychodziło. Brunet nie chciał go słuchać, a tym bardziej wyjść w ten ziąb z domu.
- Saaasuke,  zrób to dla mnie! – błagał Naruto.
- A podasz mi chociaż jeden powód, dla którego miał bym to robić dla ciebie? – spytał podnosząc się na łokciach.
Naruto złapał się z podbródek – Uznajmy, że to moje świąteczne życzenie. – odpowiedział uśmiechając się do niego szeroko.
Uchiha odwrócił od niego wzrok. Niebieskie tęczówki Uzumaki’ego  działały na niego jak… no właśnie co? Wystarczyło, że popatrzył mu w oczy, i już był na każde jego zawołanie…
- Niech ci będzie. A teraz złaź ze mnie! -  nakazał
Dziwnym trafem, Naruto stał się bardzo posłuszny, i bez słowa zszedł z Uchihy.
- Ja też spełnię twoje świąteczne życzenie! – zadeklarował wychodząc z pokoju – Przyjdę po ciebie o szesnastej! – ogłosił w drzwiach wyjściowych.
- Cholera! – brunet uderzył pięścią w ścianę.
Co się z nim działo? Przecież jeszcze pół godziny temu nie miał ochoty nigdzie iść! Przeczesał włosy dłonią. Musiał się czegoś napić. Pośpiesznie wyszedł z pokoju. W kuchni wypił spory łyk wody mineralnej. Pieprzony Uzumaki…
***
                Usłyszał pukanie do drzwi. Założył na siebie bluzę, i poszedł je otworzyć.
- Nie miałeś przyjść za godzinę? - spytał swojego ''gościa''
- Miałem. - przyznał Naruto - Ale stwierdziłem, że mogą wystąpić małe problemy.
Sasuke uniósł brwi. Problemy?
- Patrz co mam! - blondas aż skakał z radości, pokazując brunetowi...
- Rogi renifera? -to już było nie na jego nerwy. Żyłka na jego czole stała się teraz o bardziej widoczna niż wcześniej - Myślisz, że to założę? - spytał z kpiną w głosie.
Naruto uśmiechnął się chytrze - Ja nie myślę. Ja wiem, że je założysz.
- Nie zmusisz mnie do tego. - zapewnił Sasuke, kierując kroki w stronę salonu.
Naruto tylko mruknął coś pod nosem, i poszedł w ślad za Uchihą.
- Nie był bym tego taki pewny. - powiedział stając metr za brunetem - Kage Bushin no jutsu!
Sasuke błyskawicznie odwrócił się w jego stronę.
- Co do?! - zdołał wyksztusić, zanim jeden z klonów jego rywala przygwoździł go do podłogi.
Jednak nie dawał za wygraną. Wolną jeszcze ręką zdołał go z siebie zepchnąć, i sięgnąć po kunai, które trzymał pod poduszką.
- Widzę, że szybko się nie poddasz. - westchnął Uzumaki - Szkoda.
Brunet podbiegł do niego, i zamachnął się kunai'em. Jak to?!
- Klon!
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Był w nim sam. Nie! Czuł chakrę Naruto. Na pewno tu był. I to blisko!
- Wybacz Sasuke, ale to było konieczne. - jak by znikąd wszedł do pomieszczenia.
Brunet stanął w pozycji obronnej.
- Używasz trybu mędrca, żebym założył jakieś głupie rogi? -  powiedział z kpiną w głosie.
- Wyglądałbyś w nich naprawdę uroczo. - zapewnił zakładając swoje ''poroże'' na głowę.

***
                Zatrzymali się przed drzwiami do biura Hokage.
- Coś się stało? - spytał blondyn stając naprzeciwko Sasuke.
- Nie mogę uwierzyć, że mnie na to namówiłeś. - bąknął poprawiając reniferze rogi.
Naruto uśmiechnął się do niego ciepło.
- Ale jest tak jak mówiłem. - powiedział kładąc dłoń na klamce - Wyglądasz naprawę uroczo. - dokończył wchodząc do biura Tsunade.
***
                Ledwo ruszał nogami. Kto by pomyślał, że przy ''biurku wigilijnym'' będzie siedem butelek sake! Zachwiał się omal nie upadając na ziemię razem z jego towarzyszem.
- Nie wierze, że mnie do tego zmusiłeś. - powtórzył po raz kolejny tego wieczoru.
Naruto obrócił głowę w jego stronę. Nie dość, że oboje byli pijanie, to nawzajem się ''holowali''.
- Raz na jakiś czas można trochę wypić. - powiedział - Przecież nie jest tak źle. Jeszcze nie zaliczyliśmy żadnego upadku.
Jakby na zaprzeczenie swoich słów, zachwiał się, i razem z Uchihą wylądowali z małej zaspie śniegu.
Sasuke spojrzał na niego spod byka.
- Jak tylko odzyskam kontrolę nad własną czakrą, to cię zabije. - warknął próbując się podnieść.
Blondyn poszedł w ślady przyjaciela. Przecież nie spędzi całej nocy na dworze. Podparł się na drzewie, i spróbował wstać.
- Cholera. - syknął, i spróbował wytrzepać śnieg spod kurtki.
- Rusz się, bo cię tu zostawię. - Sasuke próbował zachować powagę, jednak czkawka mu na to nie pozwoliła.  Przez nią, cały czas podskakiwał, co było uciążliwe, gdy próbował holować Naruto pod swój dom.
Tak, swój dom, ponieważ Naruto nie był by w stanie dojść do własnego mieszkania.
- Sasuke - nocną ciszę przerwał głos Naruto - jakie jest twoje świąteczne życzenie?
Uchiha spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Najpierw chciał bym się dostać do własnego domu. - mruknął pod nosem.
Zostało im jakieś 50 metrów, ale utrzymując takie tępo, szybko tam nie dojdą…
- Ale ja się pytam poważnie! - krzyknął Uzumaki prostując się - Obiecałem, że spełnię twoje świąteczne życzenie!
Sasuke spojrzał w przestrzeń.
- Powiem ci, jak dojdziemy do domu.
Naruto przytaknął. Złapał Uchihę za rękę, i zaczął ciągnąć w stronę jego posiadłości.
- Oszalałeś! - wrzasnął Sasuke chwiejąc się.
- Chce się dowiedzieć, jakie jest twoje świąteczne życzenie! - krzyknął do niego Naruto, omal nie potykając się o własne nogi.
Cholera! krzyczał Sasuke w myślach. Przecież on nic nie chciał! Okłamał Naruto z tym całym ''powiem ci, jak dojdziemy do domu''. Po prostu chciał, żeby się zamknął!
- Jesteśmy! - ogłosił Uzumaki, wbiegając do domu bruneta - Jakie jest twoje życzenie?!- blondyn wznowił temat - Może chcesz żebym zrobił ci ramen? Albo iść na randkę z Sakurcią?! Albo.. albo pocałować kogoś pod jemiołą?!
Sasuke patrzył na niego jak na wariata. Uzumaki z prędkością światła wymieniał opcje życzeń.
Uchiha  nie wytrzymał. Złapał go za koszulkę, i przyciągnął do siebie.
- Możesz się w końcu zamknąć? - syknął mu prosto w twarz.
- Ale ja naprawdę chce spełnić twoje świąteczne życzenie. - powiedział ze łzami w oczach.
- Cholera, Uzumaki, nie rycz! - puścił jego bluzkę, i odwrócił się w przeciwną stronę.
- Wybacz. - powiedział złamanym głosem - Ale ty spełniłeś moje świąteczne życzenie i... i Ja też chce spełnić twoje!
Sasuke powoli odwrócił się w jego stronę. Co on miał zrobić? Nie chciał żeby ten głąb się popłakał!
- Prooszę! - Naruto podszedł da Sasuke, i spojrzał mu głęboko w czarne jak węgiel oczy.
Jestem skończony.
Mógł użyć sharingana, wprowadzić Uzumakiego w genjutsu, ale nie zrobił tego…
- Sasuke? - Naruto przerwał jego przemyślenia.
- Hm? - zamrugał gwałtownie zdając sobie sprawę, że cały czas na niego patrzył.
- Wiesz, że całowanie pod jemiołą jest bezkarne?
Sasuke został zbity z tropu.
- Za dużo wypiłeś? - wyminął pytanie brunet.
- Nie, tak tylko mówię. - powiedział zrezygnowanym głosem - To może, ja już sobie pójdę. - powiedział, kierując kroki w stronę przedpokoju.
A Sasuke stał. Stał jak ten dureń i nic nie powiedział. Był wściekły sam na siebie. Nie chciał tego. Chciał tam pójść, wymyślić jakieś bezsensowne życzenie, i patrzeć, jaki Naruto jest szczęśliwy. Nie! Nie wiedział co się z nim działo. Złapał się za głowę. Był pewny, że to przez zbyt dużą ilość alkoholu we krwi.
Usłyszał odgłos zamykanych drzwi. Opadł na kolana z zaciśniętymi pięściami.
- Jeśli przez ciebie zmarnuje sobie życie, to ci nie wybaczę. - warknął i biegiem wyszedł z domu.
 Nie martwił się tym, że nie ma na sobie nic oprócz bluzy. Miał w głębokim poważaniu, że jest podpity, i sam nie wie co robi. Przyśpieszył kroku. Było mu zimno, gardło piekło od mroźnego powietrza. A on szedł do tego cholernego, denerwującego blondyna.

                Stanął w końcu przed drzwiami do domu Uzumakiego. Bez żadnego ''puk puk'', ani ''wchodzę'' wszedł do środka.  Poszedł do kuchni. Nie ma go. Wyszedł z niej tak szybko jak wszedł. Skierował kroki w stronę sypialni blondyna.
- Sasuke?! - Naruto siedział na parapecie.
- Nic już nie mów. - podszedł do niego pośpiesznym krokiem.
- C-co ty? - urwał, gdy brunet stanął przed nim, i ręką zablokował mu drogę ucieczki.
- Jak spełni się to moje życzenie, to będziesz szczęśliwy? - spytał patrząc mu w oczy.
Naruto kiwnął głową.
- Niech ci będzie. -  nachylił się nad nim, i złożył na jego ustach brutalny pocałunek.
Naruto otworzył szerzej oczy.
- Sasuke, jesteś pijany. - powiedział gdy się od siebie odsunęli.
- A czyja to wina? - spytał z uniesioną brwią - Zresztą, sam mówiłeś..
Teraz to Naruto uniósł brwi.
- Sam mówiłeś, że całowanie pod jemiołą jest bezkarne. - dokończył brunet, wskazując palcem na jemiołę, wiszącą nad ich głowami.
- Faktycznie. - powiedział z uniesioną głową - Sasuke..
-Hm? - mruknął patrząc na uśmiechniętą twarz Naruto.
- Może i jesteś draniem, ale...

Kocham cię...
_______________________________________________________________________________
Tak jak mówiłam, trochę to naciągane, ale inaczej nie potrafiłam tego napisać :C   ~ Nagato